Po pierwsze nie mylę się :) Oczywiście w dzień potrzeba więcej prądu niż w nocy, ale szczyty zapotrzebowania są rano i wieczorem, zwłaszcza wieczorem, około godziny 21 albo nawet 22 (to w różnych okresach się zmienia), kiedy jest już po zachodzie słońca. Np poniżej masz wykres zapotrzebowania na energię 10 maja. Największe zapotrzebowanie wypada na godzinę lub pół godziny po zachodzie słońca (zależy w którym rejonie Polski). Zresztą nawet jeszcze przed zachodem, gdy słońce jest nisko, panele mają bardzo niską wydajność (podobnie jest rano, niedługo po wschodzie słońca). A w środku dnia, gdy panele mają najwyższą wydajność dzienne zapotrzebowanie jest najniższe.
Po drugie, jeśli chodzi o ten "efekt skali", to Ty się mylisz. Właśnie dlatego mamy elektrownie rozsiane po całej Polsce i uzupełniamy te na węgiel brunatny innymi, gdyż przesył na duże odległości jest nieopłacalny - za dużo się traci energii w ten sposób.
OZE to pozorny zysk, bo "nie dostarcza się surowca". Jednak do jego ustabilizowania trzeba i tak zużywać ten surowiec, tak że w efekcie musimy ponosić koszt istnienia dwóch systemów elektroenergetycznych naraz. Załóż sobie podwójny system off-grid (panele + mały wiatrak), z takim zapasem mocy i pojemnością akumulatorów, żeby przetrwać wszystkie możliwe przerwy w generacji przez cały rok, używaj normalnie wszystkich odbiorników, jak pralki, lodówki, telewizory i policz dokładnie, ile Cię to kosztuje średnio na miesiąc (wliczając amortyzację i wymianę zużytych elementów, np. akumulatorów). Wtedy poznasz prawdziwą cenę OZE.
No ale właśnie taką konfigurację mam. Wiatrak +PV + aku 10kWh. Od wiosny do zimy nie mam problemu z prądem. A zimą no trudno. Musiałbym mieć kogenerator, albo większy magazyn energii. Czekam, aż ogniwa wodorowe potanieją i wtedy będę magazynować w wodorze w jakimś podziemnym zbiorniku. Mam z tematem trochę doświadczenia i wiem co mi się opłaca.