To teoria, w praktyce nigdy tak nie było.
To praktyka, właśnie dlatego w bogatszych krajach ludzie pracują zazwyczaj mniej niż w biedniejszych. Oczywiście do tego dochodzą też czynniki kulturowe. Ale to nie jest przypadek, że w Norwegii i Danii pracuje się mniej niż w Szwecji i Finlandii, albo w Niemczech mniej niż we Francji (mimo, że kulturowo Niemcy zawsze mieli silny etos pracy). Wyższe zarobki przekładają się na to, że ludzie preferują mniejszy wymiar pracy.
Nie powiedziałbym, że są ambitni. (...) Teraz NEET to styl życia, czyli osoby, które nie pracują i nie uczą się.
Są - w większości - bo pracują więcej niż znaczna większość Europy. Trend na wykopie ma niewielkie przełożenie na rzeczywistość, choć obiło mi się o uszy (m.in. od znajomych przedsiębiorców), że obecne pokolenie wchodzące na rynek pracy jest wyjątkowo głupie i leniwe ;) Dopóki mamusia z tatusiem (zapierdalający po 50 godzin tygodniowo) ich utrzymują, mogą sobie być "neet", potem większość z nich zderzy się z rzeczywistością.
Niestety czy stety pamiętam naszą polską propagandę nt. kapitalizmu. Miało być taniej, a wyszło jak zwykle.
Wyszło tak, że kapitalizmu jest coraz mniej, a socjalizmu coraz więcej i różne dzbany (wybacz złośliwość ;) ) oskarżają kapitalizm o efekty wynikające z jego braku/niedostatków i żądają dalszego jego ograniczania xD Co do taniego, gorszego jakościowo chleba - uważam, że dobrze, że jest. Powinien być dostępny chleb każdej jakości od niskiej do wysokiej, a konsument może sobie wybierać zgodnie z preferencjami. Mnie bardziej chodziło o to, że trzeba ten czynnik uwzględniać w porównaniu ekonomicznym, żeby było uczciwe, a nie hurr durr teraz mamy 1400 kilo, a pod koniec lat 90 tylko 900 kilo było. Staram się ustalić rzeczywiste zmiany ekonomiczne, a nie kupować gotowych wskaźników, które zakłamują rzeczywistość. Zresztą pogorszenie się jakości produktów - obserwowane dla wielu różnych produktów - jest efektem inflacji, która jest czynnikiem pozarynkowym, sztucznym. Dla producenta jest wybitnie czymś niedobrym, szkodzącym mu, aby podnosić ceny produktów, bo to zraża klientów i ci przechodzą do konkurencji (nawet jeśli konkurencja chwilę później i tak też będzie musiała podnieść ceny). Dlatego pod presją inflacji bardzo często wolą obniżać koszty (kosztem jakości) albo zmniejszać porcje/opakowania (tzw. shrinkflacja).
Dzisiaj takie rewolucje są co chwile i już ich nie zauważamy.
Dzisiaj już nie ma takich rewolucji. Tempo rozwoju technologicznego spada. Jeszcze do końca XX wieku było to wciąż imponujące, ale ostatnie 10 czy nawet 20 lat to bryndza. Kiedyś co 3 lata trzeba było zmieniać komputer, bo nowy miał kilkukrotnie większą moc obliczeniową od poprzedniego. Wprowadzano nowe technologie produkcji, nowe środki komunikacji (odrzutowe samoloty pasażerskie, wtrysk paliwa). Teraz odnoszę wrażenie, że cofamy się w rozwoju. W Norwegii z wielką pompą chwalono się, że będzie kursował nowy wodnosamolot pasażerski. Tyle, że ma on parametry (prędkość, zasięg przy danej liczbie pasażerów) na poziomie samolotów tego typu z przełomu lat 20 i 30 ubiegłego wieku. No ale on jest ELEKTRYCZNY! Tak samo jesteśmy zmuszani do zastępowania lepszych samochodów (tańszych, szybszych o większym zasięgu) gorszymi elektrycznymi. Kryptowaluty - chociaż mają ogromną rolę jako droga ucieczki przed zakusami państw i banków centralnych - nie stanowią rewolucji ekonomicznej. A NFT to już w ogóle śmiech na sali. Media społecznościowe? Tylko powodują, że ludzie więcej czasu tracą bezproduktywnie. AI, która jest totalnie niekreatywna, jest gadającą wikipedią albo narzędziem do rysowania wtórnych obrazków, często z głupimi niedoróbkami? Smartfony? Ludzie grają na nich w gierki podobne do tych z czasów 8/16-bitowych komputerów. Zresztą przejście z komputerów stacjonarnych na smartfony to uwstecznienie się technologiczne.
ZSRR to komunizm, coś w rodzaju skrajnego socjalizmu.
To tylko trochę większa dawka tej samej trucizny. A wiesz, że parlamencie unijnym jest od cholery przedstawicieli różnych europejskich partii KOMUNISTYCZNYCH. Nie tylko socjalistycznych, ludowych czy innych taki eufemistycznych. I nie tylko w parlamencie UE, bo również w Komisji Europejskiej. Czy wiesz, czyje nazwisko widnieje nad wejściem do gmachu Parlamentu Europejskiego i kim był ten człowiek (wspominany zresztą w "Białej Księdze UE" jako najważniejsze "źródło inspiracji")?
Są kraje, w których nie było przez lata władzy, jak Somalia. I nie chodzi o to, że bardzo biedny naród, ale pełna wolność nie pomaga im się rozwijać, a nawet przeszkadza zupełnie.
Mylisz pojęcia. Anarchia to nie wolność. Istnieje taki kierunek myślowy jak "anarchokapitalizm" ale jest on błędny, to już było dowodzone wielokrotnie. Bez gwarantu przestrzegania prawa i suwerenności obywateli nie może być wolnego rynku. Państwo anarchistyczne jest zagospodarowywane przez uzbrojone bandy i de facto przez nie zniewolone. W praktyce tylko państwo może zapewnić warunki dla rozwoju gospodarki rynkowej, co jest pewnym paradoksem, bo państwo w miarę rozwoju swojego wpływu na obywateli i zakresu działania tę gospodarkę też tłamsi. Dlatego musi być jakiś złoty środek. I wyobraź sobie, że ten złoty środek jest. W teorii mówi się o różnych zakresach udziału państwa w PKB jako tego minimalnego zła koniecznego. Jedni mówią, że 5% inni, że 10%. Praktyka, którą zbadano mówi, że najlepiej się rozwijały państwa, które miały udział wydatków publicznych w PKB na poziomie miedzy 10 a 20%. Tymczasem Polska ma 44% i to jest w okolicach obecnej europejskiej średniej.
Jeśli chodzi o środki publiczne to w mojej opinii ważniejsze od ich wysokości jest sposób wydawania. Najwyższe podatki są w Szwecji i Japonii, a to nie są biedne państwa. Tyle, że u nich pieniądze wydaje się na rozwój i technologie, edukację i służbę zdrowia w taki sposób, że to działa dobrze. W interesie państwa jest to aby obywatel był doedukowany i zdrowy. U nas zabiera się dużo pienoędzy a jakość usług jest mizerna. Dlatego ludzie walczą o niższe podatki bo widzą jak są marnowane na głupoty.
Wielu ludzi przed nami się spierało o te kwestie ;) Odpowiem dwoma cytatami, które poddaję pod przemyślenie :) . Pierwszy jest z Miltona Friedmana (albo to parafraza, w każdym razie to on jest autorem koncepcji):
Drugi cytat też jest z Miltona Friedmana :) Rada którą kiedyś dał Polakom, gdy odwiedził nasz kraj:
Słyszałem tez bardziej obrazowe porównanie: że to tak jakby biedak obserwował bogaczy pijących szampana i jedzących homara w restauracji wpadł na pomysł, że jak będzie robił to samo to też się stanie bogaty. I kupuje za ostatnie grosze szampana (Igristoje) i paluszki krabowe w tym celu ;)