W ostatnim czasie bardzo zaniedbałem czytelnictwo, a przedłożyła się na to praca zawodowa, przemęczenie organizmu nią spowodowane i brak chęci, obowiązki w domu, oraz inne zajęcia (granie w remake "Resident Evil 4", "The Last of Us" w wersji na PC i "Dead Island 2", a zaraz wychodzi "Diablo IV" i "Final Fantasy XVI"), a wiadomo, że czas nie jest z gumy i człowiek wszystkiego nie ogarnie. W majówkę postanowiłem sobie nadrobić trochę książek i trafiło na twórczość Stanisława Grzesiuka, który 6 maja obchodziłby 105 rocznicę urodzin. Chciałem się wyrobić z tą notką na jego urodziny, a jak widać dzisiaj mamy poniedziałek 29 maja 2023 i jeszcze notka nie jest skończona. Stanisława Grzesiuka "poznałem" mniej więcej w okolicach 2007 roku, kiedy ktoś mi pożyczył książkę "Boso, ale w ostrogach". Było to jedno z tych pierwszych wydań, które się ukazały w PRL-u na przełomie lat 50 i 60 XX wieku. Albo może późniejsze z lat 70? Nieważne. Wydaje mi się, że to mogło być wydanie z 1972 roku z tą żółtą okładką i tym człowiekiem z bandżolą na okładce.
Książkę tą pochłonąłem niemal błyskawicznie i bardzo mi się spodobała. Niestety problem był taki, że musiałem ją oddać, a nie była ona tak ogólnie dostępna jak teraz. Dopiero dzięki wydawnictwu Prószyński i S-ka w okolicach 2018 roku na setną rocznicę urodzin autora pojawiły się reedycje książek Stanisława Grzesiuka wzbogacone o fragmenty, które pierwotnie nie znalazły się w publikacjach. Na początku chciałem przeczytać książkę "Grzesiuk. Król życia" autorstwa Bartosza Janiszewskiego, która jest biografią słynnego warszawskiego barda. Podejrzewam, że ta książka przyczyniła się do wznowienia książek Stanisława Grzesiuka, bowiem ukazała się 31 stycznia 2017 roku dzięki wydawnictwu Prószyński i S-ka, a i tak zaliczyła roczną "obsuwę". Autor książki Bartosz Janiszewski skontaktował się z wnuczką Stanisława Grzesiuka z propozycją chęci napisania biografii warszawskiego pieśniarza i pisarza (choć sam Stanisław Grzesiuk za takich się nie uważał). Jak wspominała wnuczka Stanisława Grzesiuka, nie była to pierwsza próba napisania biografii barda z Czerniakowa, ale Bartosz Janiszewski wykazywał się sporą determinacją. Odbywał spotkania i rozmowy z żyjącymi członkami rodziny oraz żyjącymi znajomymi pieśniarza, studiował rękopisy trzech książek napisanych przez Stanisława Grzesiuka i odkrył, że wiele fragmentów nie ukazało się w książkach, a wiele z nich całkowicie zostało przekreślonych przez autora, jakby zostały poddane autocenzurze i tych fragmentów postanowiono nie dodawać do wznowionych książek. Z resztą gorąco polecam o tym film dokumentalny na kanale wydawnictwa Prószyński i S-ka w serwisie YouTube.
Książki tej nie ma sensu streszczać, ponieważ jest to obszerna biografia Stanisława Grzesiuka, ale która nie stara się stawiać laurki bardowi z Czerniakowa ani go oczerniać. Moim zdaniem stara się być w miarę obiektywna i przedstawić Stanisława Grzesiuka jakim był człowiekiem bez koloryzowania ani oczerniania. Książka stara się skonfrontować z mitem i wizerunkiem artysty, bohatera, jaki się wykreował przez te 60 lat od jego przedwczesnej śmierci, dzięki świadectwu osób, które pamiętały pisarza i które przeżyły do czasów obecnych i dzięki temu dało się przedstawić tę postać w miarę obiektywny sposób. Nie jest tajemnicą, że nawet rodzina Stanisława Grzesiuka czy jego znajomi konfrontowali to, co napisał w swoich książkach, a jak było w rzeczywistości. Stanisław Grzesiuk do dzisiaj jest osobą wokół której wyrósł mit, jest osobą wręcz kultową, a dla wielu ludzi jest inspiracją. Ma do dziś zarówno oddanych fanów jak i zażartych przeciwników. Wielu ludzi przyjmuje takie postawy życiowe jakimi kierował się Stanisław Grzesiuk, a przede wszystkim maksyma "boso, ale w ostrogach". Oznacza ona mniej więcej, że można być biednym, można być niewykształconym i przez to być uważanym za kogoś "gorszego" ze względu na stan materialny czy pod względem wykształcenia. Ale mimo tego trzeba mieć swoją godność, swój honor i nie dać się z tego powodu "zeszmacić", nie dać sobą pomiatać, nie dać traktować się jak "gówno". Tę zasadę Stanisław Grzesiuk stosował podczas pobytu w nazistowskich obozach koncentracyjnych i dzięki temu (i trochę dzięki szczęściu) przeżył tam 5 lat aż do wyzwolenia, o czym napisał w książce "Pięć lat kacetu". Po prostu w pierwszych latach pobytu w obozach starał się wystrzegać jak najcięższej pracy żeby szybko się nie wykończyć i wykorzystywał swój spryt wyniesiony z "cywila". Kiedy od 1943 roku gdy Niemcy zaczęli przegrywać wojnę i zelżał niemiecki terror w obozie (można było otrzymywać nieograniczoną ilość paczek od rodzin) Stanisław Grzesiuk trochę się podreperował na zdrowiu, przybrał na wadze, stał się prominentnym więźniem i zaczął stosować metodę "boso, ale w ostrogach" bardziej otwarcie. Nie bał się uderzyć innego więźnia (ale słabszych nie bił), a nawet Kapo (co w pierwszych latach wojny groziło śmiercią).
Stanisław Grzesiuk jest to znany warszawski bard i pisarz, choć sam za takich się nie uważał. Urodził się 6 maja 1918 roku we wsi Małków, obecnie położonej w województwie lubelskim, w powiecie łęczyńskim, w gminie Cyców. Zmarł 21 stycznia 1963 roku w wieku niespełna 45 lat z powodu gruźlicy płuc, której nabawił się podczas pobytu w nazistowskich obozach koncentracyjnych: Dachau, Mathausen i Gusen I w latach 1940-1945. Stanisław Grzesiuk jest autorem autobiograficznej trylogii: "Boso, ale w ostrogach", "Pięć lat kacetu" i "Na marginesie życia". Był także muzykiem, który potocznie był nazywany bardem z Czerniakowa i popularyzatorem folkloru warszawskiego. Specjalizował się w śpiewaniu warszawskich tak zwanych "szemranych" piosenek z okresu przedwojennego, których większość autorów jest nieznana, a także tak zwanych "zakazanych piosenek" z czasów okupacji niemieckiej, których nauczył się podczas pobytu w obozie w Gusen. Stanisław Grzesiuk był znany między innymi z takich piosenek jak: "Komu dzwonią", "U cioci na imieninach", "Bal na Gnojnej", "Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka", "Siekiera, motyka", "Teraz jest wojna, kto handluje ten żyje" (skomponowana do słynnej meksykańskiej piosenki "Cielito lindo"), "Piekutoszczak, Feluś i ja", "U Bronki w stawach" i wielu wielu innych. W 1962 roku ukazał się album muzyczny Stanisława Grzesiuka "Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka". Pamiętam, że dziadek chyba miał tę płytę nagraną na taśmę na magnetofon szpulowy, bo część tych oryginalnych piosenek Grzesiuka znałem, jak się okazało. W 1995 roku między innymi piosenki śpiewane przez Stanisława Grzesiuka spopularyzował zespół Szwagierkolaska, którego wokalistą był Muniek Staszczyk z zespołu T. Love, a wśród nich były takie przeboje jak: "U cioci na imieninach" czy "Komu dzwonią". Pamiętam, że mieliśmy kasetę magnetofonową Szwagierkolaski, ale nie wiem co się z nią stało. W 2018 roku, kiedy nastąpiła setna rocznica urodzin artysty, zespół Warszawskie Combo Taneczne, którego liderem jest Jan Młynarski (syn Wojciecha Młynarskiego) wydał książkę i płytę "Sto lat panie Staśku!". Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Jan Młynarski skontaktował się z wnuczką Stanisława Grzesiuka i pożyczył od niej słynną bandżolę, tę z napisem Gusen 1940-1945 i narysowaną Myszką Mickey, na której grał Stanisław Grzesiuk i grając na niej nagrał tę płytę. Jak wspominała w tym filmie dokumentalnym wnuczka Stanisława Grzesiuka, chcieli wcześniej oddać tę bandżolę i rękopisy książek barda, ale praktycznie żadne muzeum nie było zainteresowane tymi eksponatami.
Dzieciństwo i młodość Stanisław Grzesiuk spędził na warszawskich przedmieściach, a dokładniej na Czerniakowie, o czym jest jego druga książka "Boso, ale w ostrogach". Stanisław Grzesiuk do początku drugiej wojny światowej mieszkał w kamienicy przy ulicy Tatrzańskiej 10. W 1944 roku podczas Powstania Warszawskiego kamienica ta została spalona przez Niemców. Jak opisywał Grzesiuk w swojej książce, nie mieli luksusów, żyli w biedzie, nie mieli asfaltowej drogi, wychodek był na podwórku, prąd i radio założyli tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej. Głównie życie towarzyskie odbywało się na ulicach przedwojennej Warszawy. Dzieciaki tworzyły grupy, tak zwane "ferajny", które "rywalizowały" z innymi ferajnami z innych dzielnic albo ulic Warszawy. Z resztą nie ma sensu streszczać całej książki "Boso, ale w ostrogach". Ogólnie Stanisław Grzesiuk nie był aniołkiem. Często wdawał się w bójki, a jego numerem popisowym był cios głową, czyli tak zwana "bania", "baśka" czy "byk". W szkole uczył się dobrze i był dobry z przedmiotów ścisłych jak matematyka. Ale przez to powtarzał ostatnią klasę szkoły podstawowej. Jak pisał w "Boso, ale w ostrogach", nauczyciel matematyki się na nim uwziął. Mimo, że Grzesiuk był dobry z matmy, to nauczyciel stawiał mu złe stopnie, aż w końcu Grzesiuk z nerwów na lekcji w klasie podarł zeszyt z matematyki i odmówił prowadzenia go dalej. Stanisław Grzesiuk jak się zawziął to na amen. Dopiero na egzaminie komisyjnym jak za drugim razem powtarzał ostatnią klasę, nauczyciele zorientowali się, że Grzesiuk umie matematykę i to dobrze, prosili żeby przepisał chociaż połowę zeszytu, aby go wypuścili. Początkowo Grzesiuk był uparty i nie chciał tego zrobić, "boso, ale w ostrogach".
We wrześniu 1939 roku Stanisław Grzesiuk wraz z dwoma kolegami chcieli zaciągnąć się do Wojska Polskiego, ale nieskutecznie. Jako jeden z niewielu miał przeszkolenie wojskowe. Wyruszyli więc na Lubelszczyznę w rodzinne strony, gdzie urodził się Stanisław Grzesiuk, a dokładniej do Garwolina, gdyż słyszeli, że stacjonuje tam polska armia. Ale niewiele tam wkórali, nie pamiętam czy nie chcieli ich przyjąć do wojska czy coś, ale jest to opisane w "Boso, ale w ostrogach". Po klęsce kampanii wrześniowej Stanisław Grzesiuk wrócił do Warszawy, gdzie kontynuował konspiracyjną walkę z okupantem. Zajmował się także drobnymi kradzieżami, bo nie zamierzał pracować na rzecz okupanta. Na początku 1940 roku uciekł do Lublina przed gestapo i stał się ofiarą niemieckiej łapanki i trafił na roboty przymusowe do III Rzeszy do Koblencji. Według książki "Grzesiuk. Król życia" podstawą do złapania Grzesiuka miał być nielegalnie przetrzymywana broń palna, a wspyała go ówczesna kochanka Barbara, w której był zakochany i w której momentalnie się odkochał. Grzesiuk nie zapomniał jej tej zdrady i po wojnie odwiedził swoją byłą miłość i nie była to przyjacielska wizyta. Podobno jej własny ojciec wyzywał ją od takich i owakich. Na robotach przymusowych w Niemczech Grzesiuk pobił swojego "gospodarza", gdyż teoretycznie niedziela miała być dniem wolnym od pracy i Grzesiuk nie chciał iść do pracy tego dnia i... wypłacił "byka" gospodarzowi, a potem uciekł. Niedługo później go złapali i na początku kwietnia 1940 roku trafił do obozu w Dachau. Po kilku miesiącach pobytu, w sierpniu 1940 roku został przeniesiony do obozu Mathausen, a następnie na początku 1941 roku wraz z innymi Polakami został przeniesiony do podobozu Gusen I, gdzie pozostał do końca wojny. Obóz w Gusen wyzwolono na dzień przed jego 27 urodzinami, 5 maja 1945 roku o godzinie 17:00. Dwa miesiące później, 9 lipca 1945 roku Stanisław Grzesiuk wrócił do Polski. Swoje przeżycia z pobytu w obozach opisał w swojej książce "5 lat kacetu".
Pierwsze sygnały o gruźlicy organizm pisarza zaczął wysyłać już w 1947 roku, ale Stanisław Grzesiuk ignorował je... do czasu. W 1951 roku rozpoczął leczenie na gruźlicę po zarażeniu swojego dziesięciomiesięcznego syna Marka (ojca wnuczki Stanisława Grzesiuka). W tym czasie Stanisław Grzesiuk będzie dziesięciokrotnie w sanatoriach gruźliczych, głównie w Otwocku i przejdzie dwie operacje. O leczeniu autora opowiada ostatnia książka "Na marginesie życia", która została napisana na około dwa lata przed śmiercią autora, a wydana została rok po śmierci Stanisława Grzesiuka.
Swoje książki Stanisław Grzesiuk, a zwłaszcza "5 lat kacetu", pisał głównie w sanatoriach w ukryciu przed kolegami. Za pozwoleniem lekarzy pisał ją po nocach, ponieważ cierpiał na bezsenność. Stanisława Grzesiuka do napisania swoich książek podczas jednego z pobytów w sanatorium w Otwocku namówiła... Janina Preger - słynna krytyczka literacka, która słuchała opowieści Stanisława Grzesiuka z pobytu w obozach koncentracyjnych i z życia w przedwojennym Czerniakowie. Powiedziała mu to żeby je spisał i tak zrobił. Wówczas była autorytetem pośród krytyków literackich, a młodzi pisarze bali się jej jak ognia. Stanisław Grzesiuk się nie bał. Podał jej rękopisy "5 lat kacetu" do przeczytania (pomimo błędów ortograficznych i braków w pisarskim rzemiośle) i powiedziała mu, żeby pisał dalej. Tak się rozpoczęła przygoda Stanisława Grzesiuka w roli pisarza, choć sam za takiego się nie uważał. "Pięć lat kacetu" miało się ukazać pod koniec 1957 roku, ale początkowo cenzura nie chciała puścić, ale w końcu się udało i książka ukazała się na początku maja 1958 roku. Książka stała się bestsellerem i przysporzyła Stanisławowi Grzesiukowi sławy, ale i także kłopotów. Ogólnie książka została ciepło przyjęta, ale nie wśród środowiska tak zwanych "Gusenowców", czyli byłych więźniów obozów Mathausen-Gusen ". Wśród byłych więźniów obozu Gusen zawarła się" brać" i co roku 5 maja celebrowali rocznicę wyzwolenia obozu w jednym z warszawskich lokali, a także piątego dnia każdego miesiąca obchodzili miesięcznice. Po wydaniu książki niechętnie patrzyli na Grzesiuka, a nawet zarzucali mu, że czemu poruszył wątki domów publicznych i homoseksualizmu w obozie. Nawet został wytoczony proces przeciwko Grzesiukowi o zniesławienie, a oskarżycielem był Edmund Romatowski, były kolega z obozu. W sumie odbyło się pięć rozpraw, bo tylu było świadków do przesłuchania i skończyło się ugodą. Na pieńku też miał z Ludwikiem Hasińskim, który był Kapo w jednym z kamieniołomów w Gusen, u którego Grzesiuk pracował i nawet rzekomo chciał go zabić przysypując go kamieniami, ale się nie udało. Wyrok sądu nakazywał nie wymienianie ludzi po pełnych nazwiskach przy okazji następnych wydań książki. Pół roku później, bo pod koniec 1958 miała się ukazać się druga książka Stanisława Grzesiuka "Boso, ale w ostrogach" opowiadająca o dzieciństwie i młodości pisarza spędzonych na Czerniakowie, ale ostatecznie ukazała się w lipcu 1959 roku. W 1959 roku Stanisław Grzesiuk ciężko chory na gruźlicę zakończył pracę zawodową i przeszedł na rentę inwalidzką. Wiedział, że niewiele czasu mu zostało, więc zaczął pisać ostatnią (jak się okazało) swoją książkę "Na marginesie życia", którą ukończy w 1961 roku, a do druku zostanie wydana w kwietniu roku 1964, w nieco ponad rok od śmierci pisarza. Książka jest opisem walki z gruźlicą, a także po części z chorobą alkoholową, z którą zmagał się Stanisław Grzesiuk. W marcu 1960 roku Stanisław Grzesiuk został przyjęty w poczet Związku Literatów Polskich. Dzięki napisanym książkom Stanisław Grzesiuk stał się sławny i poprawił się stan materialny. Można powiedzieć że stał się takim "celebrytą". Pomimo ciężkiej choroby, pomiędzy pobytami w sanatorium, zaczął jeździć po kraju na spotkania autorskie z miłośnikami jego książek. W tamtym czasie książki Stanisława Grzesiuka zrobiły ogromną furorę i ludzie domagali się ich dodruku, gdyż popyt był większy niż podaż. W niektórych bibliotekach były takie kolejki jak dzisiaj do lekarzy specjalistów na NFZ. W tamtych czasach nakład książek był narzucany z góry przez państwo i wynosił maksymalnie 10 tysięcy sztuk na jedno wydanie, stąd też ludzie domagali się dodruku. Stanisław Grzesiuk zaczął pojawiać się także w Polskim Radiu, a także wystąpił w telewizji, co wywołało skandal. Podobno zjawił się pijany w popularnym programie "Tele-Echo" Ireny Dziedzic (to był taki talk-show) i program przerwano zaledwie po pierwszej części. Podobno sama telewizyjna Diva była tym mocno "zniesmaczona" i ten odcinek przeszedł do historii jako najkrótszy z tej serii. Niestety (podobno) nie zachowały się żadne archiwalne nagrania.
Stanisław Grzesiuk zmarł w nocy z niedzieli 20 na poniedziałek 21 stycznia 1963 roku podczas pobytu w jednym z warszawskich szpitali.
Miało być krótko, a pewnie streściłem niechcący 3/4 książki.
Jako książka "Grzesiuk. Król życia" jest to kawał dobrej i solidnej biografii. Sama książka składa się z z prawie 450 stron i przeczytanie jej zajęło mi dwa popołudnia podczas długiego majowego weekendu. Wersja fizyczna jest obłożona grubą i solidną okładką, jakie lubię. Niestety książka nie posiada wersji elektronicznej (ebook) i byłem zmuszony do zakupu wersji fizycznej i audiobooka, którego wysłuchanie także zajęło mi dwa popołudnia. Książka składa się z około 40 rozdziałów, które nie są długie i które szybko się chłonie. W książce jest zawarte więcej informacji niż można wyczytać w encyklopediach o Stanisławie Grzesiuku, a największym dopełnieniem informacji o artyście będzie też przeczytanie jego trylogii. W książce tej nie brakuje nawiązań do trylogii Stanisława Grzesiuka, czy też opowiedzenia najważniejszych lub najzabawniejszych anegdot zawartych w książkach Grzesiuka, choćby incydent z pomnikiem syrenki w sanatorium w Otwocku. Jeśli ktoś jest fanem barda z Czerniakowa, albo jeśli ktoś dopiero zaznajamia się z książkami Stanisława Grzesiuka, myślę że to będzie lektura obowiązkowa. Jest to świetna książka, którą gorąco polecam.
Pierwotnie tekst pojawił się na moim blogu:
http://bartheek.blogspot.com/2023/06/bartosz-janiszewski-grzesiuk-krol-zycia.html