Wczoraj przeczytałem na jednym portalu informacyjnym wiadomość, że w sobotę na plaży w Stegnie (tak, na tej słynnej plaży w Stegnie) zasłabł i zmarł jeden mężczyzna. No cóż, zdarza się. Najszczersze kondolencje dla rodziny zmarłego.
Ale najbardziej zbulwersowało mnie to, że przez tych pieprzonych parawaniarzy nie mógł dojechać samochód ratunkowy, bo być może udałoby się uratować tego mężczyznę, a tak kolejna osoba nie wróci z wakacji, a rodzina będzie mieć traumę.
Nic ostatnio mnie tak nie denerwuje jak tak zwani "parawaniarze", czyli właściciele parawanów, którzy się odgrodzą parawanem na plaży w promieniu 3 metrów i mają wywalone na innych wypoczywających na plaży. Odgrodzi się taki niczym król, który zdobędzie nowe ziemie, wybuduje zamek. Szkoda, że jeszcze wokół tego parawanu nie wykopie fosy, w której będą pływać krokodyle albo piranie. Król życia kurwa. Król Janusz i jego włości, razem z królową Grażynką i książętami Brajankiem i Dżesiką. Z tego co mi wiadomo, to plaża jest miejscem publicznym (choć też zdarzają się prywatne). Z tego co mi wiadomo, to parawan służy przed wiatrem, który może nanosić piasek, a nie do izolowania się przed innymi ludźmi. A takich królów Januszy na polskim wybrzeżu jest wielu. Praktycznie parawan stoi przy parawanie i nie ma jak przejść. Gdyby mogli, to by rozbili parawany w morzu, choć niewiele brakuje, jak się rozbijają na mokrym piasku tuż przy linii wody. A potem się dziwić, że kurwa karetka nie może przejechać, bo się rozpierdoli jeden król Janusz z drugim.
Ja nad polskim morzem nie byłem już dawno. Ogólnie byłem dwukrotnie: w 1997 roku na koloniach jako 14 letni gówniarz i w 2005 roku jako 22 latek, kiedy odbywałem zasadniczą służbę wojskową. Szczerze mówiąc to nie ciągnie mnie nad Bałtyk. W tamtym czasie opalałem się na plaży, ale nie było tylu parawaniarzy co teraz. Owszem zdarzali się, ale nie było ich tylu co teraz i mniej ludzi było. Chyba, że trafiłem na mniej uczęszczane kurorty: Łazy i Dąbki niedaleko Koszalina i niesławnego Mielna. Pamiętam jak po mojej przysiędze wojskowej pojechaliśmy z rodzicami na chwilę do Mielna na plażę, to było koło południa, a na plaży były prawie pustki, a to był koniec czerwca czyli początek wakacji. Na plaży były praktycznie pustki.
Ale wracając do parawaniarzy. Czy tak ciężko kur... czę pomyśleć trochę i rozłożyć się z głową? Czy każdy musi myśleć o sobie, o swojej dupie? Ciężko jest się rozłożyć z głową, żeby zrobić na plaży coś w rodzaju korytarza życia, jak to się robi na autostradach? Ale po co. Lepiej zablokować drogę. Ale nikt nie pomyśli, że na przykład jeden Janusz może się źle poczuć i może potrzebować pomocy? To samo jest w marketach typu Kaufland i Biedronka. Stanie taki z wózkiem w kolekcje przed kasą i zablokuje skrzyżowanie dwóch alejek, że nie da się przejść. Ja to przynajmniej staję przed skrzyżowaniem i nie blokuję wózkiem przejazdu, bo trochę myślę (czasami mi się zdarza).
Moim zdaniem powinien być całkowity zakaz dla parawanów na publicznych plażach i za takie zastawianie powinny być wlepiane mandaty. Ewentualnie niech się rozkładają, ale niech robią to z głową. Albo niech zarządcy plaży wydzielą część dla prawaniarzy (oczywiście za opłatą) i tam mogą sobie poszerzać swoją przestrzeń życiową. A kierowcy karetek powinni jechać na sygnale i rozjeżdżać te parawany. Może w końcu ludzie się nauczą zachowania na plaży. O śmieceniu i pozostawianiu po sobie śmieci już nie wspominam.