Na zdjęciu powyżej Duch Kijowa, który za chwilę staranuje W.Putina.
No właśnie, czy można przedawkować wojenną propagandę? Prawda o wojnie tylko w mainstremowych mediach, bo tam pracują inteligentne osoby, które ukończyły dziennikarstwo i wiedzą w jaki sposób wefyfikować informacje? Jak czytam niektóre artykuły na wydawałoby się poważnych portalach to chwytam się za głowę.
Bucza: Śmiertelna pułapka ukryta w pianinie 10-latki
Oto nagłówek, który nap#^@la w nas emocjami do nas już od progu. Czy "swołycz rosyjska" nie zna granic? Oto pytanie, które od razu pojawia się w głowach ludzi podatnych na manipulacje. Co znajdziemy w tym artykule?
Dziesięcioletnia dziewczynka z ukraińskiego miasta Bucza przeżyła tylko dzięki uwadze matki. W czasie powrotu do mieszkania rodzina odkryła, że najeźdźcy umieścili grant w pianinie dziewczynki"
Przytoczone źródło? Tak powiedział wiceszef ukraińskiego MSW Anton Geraszczenko czyli są to słowa jedenj strony konfiktu, w której interesie jest jak najbardziej oczernić wroga.
"Granat ukryty w jej pianinie "cudem nie zadziałał" (...) Dzięki czujności matki nikomu nic się nie stało, a granat został rozbrojony przez specjalistów" - powiedział Geraszczenko
No właśnie co taki przeciętny czytelnik sobie o tym pomyśli? Rosjanie zaplanowali mordestwo dziecka. To jasne jak Słońce Peru czyli Donald Tusk. Pytanie przedwstępne - skąd wiadomo, że to Rosjanie zostawili granat? Ukraińcy wrócili po kilku dniach do miasta i już wiedzą co się tu działo i kto zostawił im przesyłę, bo akurat Donald Tusk miał w tym czasie alibi. Pytanie numer jeden do kogo należało pianino? Czy 10-latka mogła je kupić za swoje kieszonkowe? Można było równie dobrze napisać, ze pianino należało do 80-letniego dziada, ale tu by zabrakło emocji i dramatu, kiedy czytelnik oczyma wyobraźni widzi już jak granat wybucha w rękach dziewczynki. Pytanie kolejne - w jaki sposób "zacofani ludzie, którzy kradną toalety" zamontowali granat w pianinie? Do tego trzeba zajebistego specjalisty i w idi na ch#i czasu. Czy nie prościej i łatwiej umieścić "prezencik" tam, gdzie nie trzeba się z tym tye pi3&#*lić np. przy drzwiach przez które na 100% trzeba wejść? Powiedzmy, że to miała być pułapka na żołnierza ukraińskiego. Tak, na pewno pierwszą rzeczą, której by dotknął to pianino! To ma tyle sensu co zostawienie pułapki na kraby w... lesie - a nóż coś wpadnie!
Patrzę czy ktoś się podpisał pod artykułem czy znowu anonim albo "praca zbiorowa"? O, jest redaktor z imienia i nazwiska. Sprawdzę, może przyjęli jakiegoś stażystę, bo chyba to nie jest poważny dziennikarz.
"W zawodzie od 2017 roku, od początku związany z żółto-niebieskim radiem. W redakcji najczęściej zajmuje się tematyką zdrowotną, sportową i religijną."
Znam się na wszystkim i nie ma dla mnie trudnych tematów! Wojna proszę bardzo, w końcu premie zależy od klików, a takie bajki jak ta dobrze się sprzedają.
Poruszająca historia "niewidzialnego" Ukraińca. Przeszedł 225 km z Mariupola w bezpieczne miejsce.
Patrzę czy nie pomyliłem strony i nie wszedłem na jakieś forum o zjawiskach nadprzyrodzonych albo książkach Science fiction, ale nie. Wszystko się zgadza, a raczej... NIC SIĘ NIE ZGADZA.
"Kiedy rosyjscy żołnierze zaczęli chodzić od domu do domu w Mariupolu i strzelać do ludzi, Igor Pedin wyruszył ze swoim psem Zhu-Zhu do Zaporoża." Poruszającą historię jego podróży opisuje "The Guardian".
Ten schemat i tego reżysera już znamy. Biedy uchodźca sobie szedł i szedł, a za nim jego kot. I narzucili takie tempo, że w ciągu kilku dni dotarli do granicy z Polską. Trzeba było jednak coś zmienić i zamiast kota mamy... psa, który wabi się Zhu-Zhu czyli pewnie Super Dog.
"Mężczyzna planował przekraść się przez okupowane tereny niczym duch, ze swoją małą torbą na kółkach z zapasami i psem Zhu-Zhu. Celem wędrówki było miasto Zaporoże, oddalone od Mariupola o 225 km."
Interesujące, nieprawdaż?
-Panie, tam strzelają jedź pan na około.
-Nie muszę, jestem niewidzialny!
Czy to pierwsza scena w filmie Putrix? Nie to RZECZYWISTOŚĆ, bo przecież media nie kłamią, a już na pewno nie na temat wojny. Dalej jest jeszcze ciekawiej:
"Pedin zdawał sobie sprawę, że idzie w kierunku nadjeżdżających konwojów czołgów i pojazdów opancerzonych. Wiedział, że będzie się musiał przekradać przez linie żądnych krwi rosyjskich żołnierzy, zaminowane drogi, wysadzone mosty. Na swojej drodze spodziewał się też spotkać zrozpaczonych mieszkańców."
Na szczęście był z nim Super Dog, który wykrywał miny swoim super węchem. Z takim kompanem można iść nawet przez Koreę Północną. Co by ło dalej? Oj, tego chyba nie miał powiedzieć:
"Pedin nie okazał się jednak "niewidzialny" jak planował. (SZOK) Jednak jego wędrówka była tak niezwykła, że pewnej nocy rosyjscy żołnierze na jednym z wielu punktów kontrolnych zebrali się, aby wysłuchać jego historii. Potem wepchnęli mu papierosy do kieszeni na dalszą drogę i życzyli powodzenia."
Na szczęscie ludzie czytają tylko nagłówki, bo Pedin już by był rosyjską onucą. Bohater opowieści nie idzie na łatwiznę i zamiast omijać przeszkody to próbuje je "uczciwie pokonać":
"Dwie godziny zajęło mu przedzieranie się przez kratery, poskręcaną stal i niewybuchy, na północ."
Nagroda wojennego Fair Play murowana!
"Mężczyzna ukrywał się wśród długich kolejek mieszkańców, którzy czekali na żywność rozdawaną przez Rosjan"
O Matko Javelinowska, żeby to nie dotarło do W.Zelenskiego! Fact checki poprawcie ten artykuł i to natychmiast!!! I docieramy do najważniejszej części opowieści:
"W końcu trafił na konwój pojazdów opancerzonych, tak ciężkich, że asfalt pod jego stopami drżał. Przykucnął i wziął przerażonego Zhu-Zhu pod płaszcz. — Byłem wtedy "niewidzialnym człowiekiem"
Jak widać Super Pies wydygał w chwili próby i zamienili się rolami. Na szczęscie Super Dziad stał się niewidzialny. Nie do wiary! Gdybym tego nie przeczytał to mainstreamowej prasie to bym nie uwierzył.
Dalej mamy potężną wpadkę bowiem:
"Kolejnym celem podróży było miasto Nikolske, oddalone o 20 km. Gdy dotarł do pierwszych domów, zobaczył mężczyznę, który powiedział: " Młody człowieku, czy chciałbyś się ze mną napić"
Przypominam, że bohater artykułu miał 61-lat i podobno szedł kilka dni w warunkach wojennych. Czy to drobna nieścisłość? Niekoniecznie, może to był ukraiński brat bliźniak Krzysztofa Ibisza, który jedząc 5 posiłków dziennie odmłodniał w miesiąc. Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że to kolejna wymyślona historia przez propagandę, bowiem dalej już mamy niedopracowane bzdety typu:
"Opowiedział mi, że 3 marca w Mariupolu Rosjanie zabili jego 16-letniego syna. Po jego zaginięciu tygodniami szukał go w Mariupolu. Znalazł grób, a rosyjscy żołnierze powiedzieli, że jeśli chce ciało, będzie musiał wykopać je rękami"
Zabili 16-letniego ukraińskiego chłopca i jego grobu pilnowały rosyjskie wojska przez TYGODNIE i akurat wiedzieli, że to syn jakiegoś faceta?
"Po drodze (jak jechał samochodem) zauważyłem na polach duże koparki, które kopały doły. A dalej były krzyże. Jestem pewien, że to były masowe groby"
Kacapy ukradły koparki z budowy i zakopały zwęglone prochy z przenośnych krematoriów. A to bestie!
"Mężczyzna bez problemów dotarł do kolejnej wsi. Jednak tam zatrzymało go sześciu żołnierzy. — Kazali mi zdjąć czapkę, opróżnili moją torbę. Było lodowato. Kazali mi iść za nimi. Weszliśmy do domu kultury, który był ich kwaterą główną — wspomina Ukrainiec. Tam spędził noc, a nad ranem przekradł się obok śpiących żołnierzy i poszedł dalej."
Jak to przekradł? Włączył super moc niewidzialności i nikt go nie zauważył. Widzę, ze zaczynacie już ziewać, więc skrócę tę niesamowitą opowieść. Generalnie ten 61-letni młodzieniec miał masę szczęścia, bo albo dowstał wspaniałe rady od przypadkowych ludzi typy "jedyna droga do Zaporoża prowadzi bezdrożami i przez zaporę, a potem szlakiem przemytników" albo kiedy nie wiedział gdzie iść to przejeżdżałą obok niego cieżarówka, której kierowcy o nic nie pytali na punktach kontrolnych. Normalna rzecz na wojnie. Pewnie Super Dog włączył moc osłabienia czuności wroga...
Na koniec jeszcze kolejna wtopa:
"W Zaporożu wolontariusze udzielili mu pomocy. — Kobieta zapytała, skąd przyjechałem. Odpowiedziałem, że z Mariupola. A ona krzyknęła do wszystkich, że "ten człowiek przyszedł pieszo z Mariupola"."
I tak oto powstał Chocapic, tzn. mamy narodziny kolejnej legendy - Niewidzialnego Ducha Mariupola. Przedawkowanie propagandy dzieje się na naszych oczach. Ciekawe ilu ludzi to dotrzega?
Korzystałem z: