Jedną z nielicznych zalet wojny na Ukrainie, jest to, że wiele aureoli spadło z głów i mogliśmy zobaczyć, kto jest ruską onucą, a kto pożytecznym idiotą. Teraz możemy zobaczyć, kto jest sprzedajnym prosiakiem i popiera anty-polską ustawę. Rywalizacja była na pewno ciężka, starałem się temu nie przyglądać za bardzo, by nie wkurzyć się na Ziemkiewicza jeszcze bardziej (to naprawdę mądry gościu, wbrew temu, co się o nim mówi - pomijając fakt, że nadmiernie stawia na chłopskorozumizm, a za mało na potwierdzone fakty i jest pisowskim kmiotem, tak jak Lis, Olejnik czy Michnik są kmiotami PO), ale niestety nie uniknąłem tego. No to... Poza RAZ-owym jest jeszcze Marcin Dobski (typa nie znam, słyszałem że redaktor jakiegoś pisowskiego szmatławca, podobno bardzo głęboko wchodzi w dupę JarKaczowi), który jest zakłamanym hipokrytą - wyzywa ludzi, że nie chcą iść w kamasze, a potem płacze jak pipa, że ma problemy z kolanem. Nie wspominając o tym, że ma kompleks krótkiego pindola, bo chwali się wszem i wobec (np. pisząc kobietom poprzez wiadomość prywatną), że ma długą, ale cienką parówkę. Trzecim ananasem jest Wolski... I tu mam problem, jak z Ziemkiewiczem. Facet bardzo ładnie zezłomował Bartosiaka (którego nadal lubię i nadal uważam, że ma wartościowe rzeczy do powiedzenia, ale Wolski wyjaśnił go, eksponując wraz z kilkoma innymi ludźmi, jego dramatyczne braki w podstawowej wiedzy. To tak, jakbym ja mówił o historii, robiąc podstawowe błędy, zamiast skupić się na swojej tematyce - polityce i politologii. Poza tym, jak słusznie zauważył Karol, takie rady nie poparte w rzeczywistości, powinny ELIMINOWAĆ ludzi jak Bartosiak z grona doradców.), wszyscy moi koledzy lub ludzie, którym ufam (i których wiedzę zweryfikowałem) w tematyce wojny, wojska etc. polecają Wolskiego. Nie ze wszystkim się zgadzają, ale jest to rzetelne źródło informacji, które nie potrzebuje szczypty kontrowersji, jak duet Zychowicz & Bartosiak, by być atrakcyjnym dla czytelników. Zdarza mu się mylić, ale rzadziej i zdecydowanie słabiej niż Bartosiakowi.
Czemu ustawa jest antypolska? Bo nasze państwo to nadal bandyckie dziadostwo, w którym nie ma sprawiedliwości + nie mamy zachodniej mentalności, mimo naszych aspiracji. Ludzie w necie, ja i moi koledzy, śmialiśmy się ze standardów kacapów (filmiki w sieci z ich koszar etc.), smuciliśmy się nad ich losem, a tu po wypowiedziach ludzi z internetu widać, że Polska jest tylko ociupinkę lepsza w tej materii XD. Człowiek zgłasza się do komisji po zwrot pieniędzy za dojazd - musi jechać godzinę drogi (!), by dostać się do biura, gdzie rzucą mu jakimiś groszami. Człowiek trafia do woja na szkolenie, pierwszy i ostatni dzień to wydawanie/oddawanie sprzętu (podobno leci, jak krew z nosa - co mnie nie dziwi), a reszta polega na siedzeniu i paleniu jana. Podobno poza nauką strzelania, to nikt się nie przejmował. Ba, wojskowi wprost rzekomo mówili - "chcesz 3, czy zdajesz na wyższą ocenę?". Nadal jest fala, ale dużo lżejsza. Nie wspominając o tym, że podobno w jednostkach dominują Seby. O ile jeszcze ja nie mam powodu do strachu, bo jestem dość silnym, ćwiczącym i zbitym knurem, więc żeby mnie unieruchomić, to potrzeba kilku chłopa, o tyle co mają zrobić mniejsi ludzie, gdy banda debili wyrzuci ich nago na korytarz? Żeby nie było, w 100% popieram obowiązkową służbę wojskową dla obu płci. I nawet się częściowo zgodzę z Ziemasem i Wolskim - jak ktoś jest zbyt dużą pipą, to przyda mu się trochę męskiej surowości i dyscypliną. Dotyczy to obu płci. Umiejętność strzelania, jakaś podstawowa, dodatkowa umiejętność, zależna od naszych predyspozycji (bycie mechanikiem, pielęgniarzem, operatorem radia, medykiem, kierowcą, strzelcem wyborowym, saperem etc.), podstawy pierwszej pomocy etc. to wszystko jest naprawdę istotna wiedza życiowa. Tak samo jak robienie podstawowych rzeczy wokół siebie na pstryknięcie palcem. TYLKO ŻE... Żebym to poparł, to A) służba musi być sensownie przemyślana, a nie - wzywamy ludźmi, każemy im zbiorowo palić jana z nami, gówno się nauczyli, po czym wracają do domu. Czas zmarnowany, pieniądze też, efekty zerowe. B) Szkolenie powinno być odpowiednio długie (myślę, że 3 miesiące-pół roku wystarczy, a jak to za mało, to można przedłużyć), ale przede wszystkim merytoryczne i konkretne + ma dotyczyć OBU płci. Nie mieszkamy w bezpiecznym miejscu, nie mamy bogatego i silnego państwa - sorry, to jest konieczność C) Państwo powinno być sprawne i działające.... a nie działa XD. Jeżeli nie możesz odbyć służby wojskowej, to obowiązkowo idziesz na szkolenie dla cywili dokładnie na tych samych zasadach. I zablokowałbym możliwość rezygnacji z tego z powodu dodatkowych podatków lub innych powodów (pomijam stan zdrowia, który naprawdę uniemożliwia to), by nie było sytuacji, że dziecko polityka nie idzie do armii. Nie pasuje ci? Mi też nie, ale są ważniejsze rzeczy. Wojsko może, a nawet powinno być zawodowe, ale każdy obywatel powinien umieć się obronić i poradzić sobie w sytuacji, gdy państwo i jego służby nie mogą pomóc i trzeba samemu ogarnąć sytuację na swoim podwórku. Jeżeli nie dla państwa, to wobec swoich najbliższych i innych mieszkańców Twojej małej ojczyzny. Poza tym, believe me or not, taka szkoła życia korzystnie wpływa na mentalność - uczy konsekwencji, dojrzałości i poczucia obowiązku. Nie wspominając o innych aspektach.
A co do samej ustawy, nie wierzcie tym pisowskim kanaliom, które kupują ludzi jak RAZ, Wolski lub robią wodę z mózgu na inne sposoby. Ta ustawa jest groźna dopóki szmaciarze z Sejmu jej nie zmienią.