Wygląda na to, że na kenijski uniwesytet w Nairobi nie dotarła milicja "konsensusu naukowego". Ktoś tam wpadł na pomysł, żeby zbadać, jak lokalna, duża koncentracja CO2 wpływa na temperaturę. I wyszło im, że 7000 ppm (czyli 16x więcej od aktualnej, średniej zawartości) zwiększa temperaturę o 0,3 stopnia. Czyli przeliczając: aktualnie zawarty w atmosferze dwutlenek węgla (średnio 420 ppm) może zwiększać temperaturę o oszałamiające 0,018 stopnia, a podwojenie ilości CO2 (co wymagałoby spalenia wszystkich zasobów paliw kopalnych na Ziemi) zwiększyłoby ją o kolejne 0,018 stopnia.
Tu wspomnę, że do podobnych wniosków możemy dojść dzieląc temperaturę nadmiarową na Wenus wobec tej wynikającej z samego promieniowania przez zawartość CO2 w atmosferze tej planety.
Link do obszernego artykułu: https://notrickszone.com/2023/03/30/real-world-observation-increasing-co2-by-7000-ppm-has-a-0-3c-temperature-differential/
Nie bierz tego na serio ;) naukowcy jeszcze z 10 razy się pomylą w tej kwestii. Przypomina mi się sytuacja z np. jajkami. Raz na kilka lat naukowcy mówią coś przeciwnego. Czasem są niezdrowe bo cholesterol, czasem najzdrowsze bo dużo białek i minerałów.
Być może ktoś mnie nazwie "szurem", ale uważam, że jeśli ktoś siedzi w tym temacie od strony fizycznej, to doskonale zdaje sobie sprawę, że CO2 jest zbyt słabym gazem cieplarnianym, żeby mieć jakkolwiek znaczący wpływ na temperaturę na Ziemi. Tylko nie wolno tego głośno mówić i pisać, bo można mieć kłopoty, złamaną karierę. To podobnie jak z łysenkizmem za komuny. Przecież nawet w wyliczeniach transformacji Marsa z lat 90, założenia były takie, że CO2 trzeba tam wyemitować setki razy więcej, niż mamy na Ziemi, żeby mieć realny efekt ocieplenia o kilka stopni:
https://blurt.blog/polish/@dysydent/globalne-ocieplenie-a-nauka-z-poprzedniej-madrosci-etapu-czas-marsa
Rządzą mądrości etapu i narzucane narracje, a "nauka" ma to uwiarygadniać. Jak było z maseczkami. Na samym początku marca 2020, gdy w ogóle zaczął się boom na maseczki przeczytałem co piszą na portalach medycznych i popularnonaukowych. I wszędzie tam było wprost napisane, że maseczki nie pomagają na choroby wirusowe, że poprawiają co najwyżej dobre samopoczucie i w Azji nosi się je z powodów kulturowych. Nawet minister zdrowia wprost to mówił w telewizji. W ciągu miesiąca te wszystkie artykuły, które czytałem zniknęły. Udało mi się znaleźć tylko jeden, ale z dodaną samokrytyką, że "obecnie mamy inny stan wiedzy". No, a jak się cała ta groteskowa pandemia przewaliła, to jak się dobrze poszukało, to można było trafić i na badania, że maseczki w nic lub niemal nic nie pomogły, z tym, że nie trafiały już do mediów głównego nurtu, bo to by skutkowało u społeczeństwa poczuciem dysonansu.
Chciałbym powiedzieć, że znam się na tym i mogę zaprzeczyć lub potwierdzić. Jedyne co mogę powiedzieć to, że grawitacja na marsie jest inna i przez to grubość atmosfery również, co może oznaczać, że CO2 tam i tu to zupełnie co innego.
Jakby nie było ekologia to biznes jak wiele innych. Sprzedawanie produktów bardziej "eko" za wyższą cenę to sposób aby więcej zarobić na konsumentach, którzy wybiorą ten eko tylko dla tego, że jest bardziej zielony. To trend, który widać od wielu lat. Gdyby komuś zależało na ograniczeniu efektu cieplarnianego to już dawno by to zrobiono. Przy tych miliardach dolarów co są pchane w ekologie spokojnie dałoby się obsadzić wszystkie pustynne tereny drzewami i nawadniać je. Bardziej opłacalne jednak jest krzyczeć, że powinniśmy płacić dodatkowe podatki.
Tak, grawitacja może mieć wpływ, ale grawitacja na Marsie nie jest setki razy mniejsza, tylko nieco ponad dwukrotnie. Marcin Adamczyk w książce "Mity globalnego ocieplenia" policzył różnice pomiędzy temperaturą rzeczywistą na Marsie i Wenus, a temperaturą teoretyczną, która wynikałaby tylko z intensywności promieniowania i albedo tych planet i też mu wyszło, że CO2 jest co najmniej setki słabszym gazem cieplarnianym, niż to przedstawiają kapłani globcia. I porównuje się tam masy atmosfer, a nie samo stężenie CO2, żeby nie było tej różnicy grawitacyjnej.
Faktycznie, gdyby zmiany klimatu naprawdę były dla nas groźne, też uważam, że dałoby się je pokonać bez destrukcji przemysłu, transportu i energetyki (i hodowli zwierząt). Można zmienić nieco albedo Ziemi (czyli stopnień w jakim promieniowanie słoneczne jest odbijane/pochłaniane), przez wymóg malowania lub pokrywania wszystkich dachów na biało lub srebrzysto, pokrywanie różnych nieużytków jak np. właśnie fragmenty pustyni srebrzystymi płachtami, czy nawet umieścić w przestrzeni kosmicznej ekrany zmniejszające ilość promieniowania na Ziemię. To ożywienie pustyni to też - ale przy założeniu, że rzeczywiście CO2 jest przyczyną, a moim zdaniem to jest gigantyczne kłamstwo. Zresztą pochłanianie CO2 też rośnie w skali globalnej, bo roślinność w warunkach większego dostępu do tego gazu rośnie szybciej i bujniej. Ale tu zbliżam się do kolejnych badań naukowych, o których czytałem, a chyba zasługują one na osobny post.