Pobudka o 6 rano by zdążyć na pociąg, przesiadka w Bielsku, a potem już prosto do Wrocławia. Tak rozpoczął się mój dzień. Raz na jakiś czas dobrze się pojawić w biurze, a że od miesiąca zbierały się sprawy do załatwienia to trzeba było wreszcie zebrać się na podróż. Lubię jeździć pociągami, bo mogę sobie wtedy poczytać książkę, a na codzień czasu na to nie mam zbyt wiele, w efekcie jedną książkę czytam nie raz przez miesiąc. Trasa jest na tyle długa, że jazda w jedną stronę i w drugą byłaby męcząca samochodem - no bo to wychodzi około 500km.
No ale nie obyło się bez komplikacji. Gdy już byliśmy kilka kilometrów od dworca głównego to pojawiły się problemy. Brak prądu na stacji. Na szczęście opóźnienie w granicy do 30min mieści się w moim obszarze tolerancji.
Zdziwiłem się gdy zobaczyłem we Wrocławiu tyle śniegu, ale domyślam się, że śnieżyce teraz przechodzą przez całą Polskę.
Potem jeszcze obiadek no i powrót do domu.
Teraz gdy piszę ten post jest w drodze do domu. Zostało mi jeszcze kilka godzin jazdy z książką.
Trzymajcie się!
Niezłą drogę robisz, ale ja tez lubię sobie pojechać od czasu do czasu pociągiem z tych samych powodów ;)