W sumie to miałem napisać to przed Wigilią i rozpocząć dyskusję jak ona wygląda u Was. Niestety przez spore zamieszanie nie było na to czasu. Zacznę więc teraz i to od siebie.
Wigilię zaczynamy zazwyczaj gdzieś pomiędzy 16:00-17:00. Pamiętam, że jako dziecko zaczynałem wigilię również gdzieś w okolicach tej godziny, ale nigdy nikt nie czekał na gwiazdkę, ale zazwyczaj jednak było już ciemno. Na wigili obecnie byliśmy (ja, żona i dzieci) wraz dziadkami i dodatkowo był jeszcze szwagier z żoną. Nie można więc tej wigilii nazwać dużą, ale w zeszłym roku była u nas jeszcze siostra z całą rodzinką i wtedy już jest spore zamieszanie. Za to gdy byłem mały to mieliśmy wigilię prawie zawsze w 5 osób, miało to swoje zalety i wady.
Gdy już dania są odgrzane to czas na składanie życzeń i posiłek. Zaczynamy od barszczu czerwonego z uszkami. Barszczyk oczywiście na zakwasie robionym kilka tygodni wcześniej, nie zabielany i z dość dużą ilością pieprzu, potem jest żurek na grzybach i grzybowa. Pamiętam, że kiedyś moja mama robiła jeszcze kapuśniak z grzybami, ale to było dawno temu.
"Drugie" danie to zazwyczaj kapusta z fasolą i grzybami, ryba na różne sposoby i pierogi, a do picia komput z suszek, ale standardem jest również cola, której u nas się nie pija za bardzo więc stoi na stole tylko na sylwestra i w święta.
Potem prezenty noi i już zostaje tylko pełno słodkości, sałatek na stole. Gdy już nikt nie ma siły jeść no to zaczyna się kolędowanie. ;)
A u Was jak to wyglądało?
Tradycje już odchodzą w zapomnienie teraz to tylko aby odpocząć i szybko wrócić do trybu codzienności. Kiedyś to były rodziny pokolenie dziadków stawiało przede wszystkim na zjednoczenie i utrzymanie tradycji. No i to się widzi normalne centralne :)
No i wracamy do czasów zdunów. Nawet powstają szkółki i nowe zawody powrotnie a wrze na kanałach a chętnych widać że ho...ho..:)
Ludzie wracają do tych zawodów często jako hobby. Dobrze, że żyjemy w czasach, że nie trzeba pracować 16godzin na dzień aby rodzina miała co wcisnąć do garnka.
Chyba przesadzasz. Kiedyś moi rodzice pracowali w wigilię i zaraz po świętach do pracy. Teraz większość ludzi wykorzystuje ten czas pomiędzy wigilią, a nowym rokiem na wspólne spędzanie czasu. Trudno mi powiedzieć jak to było za czasów moich dziadków, ale obawiam się, że wcale nie lepiej. Wtedy sporo energii poświęcano na religię, a mniej na rodzinę. Kobiety zamiast spędzić czas z dziećmi to gotowały garnki, aby jedzenie było "bez mięsne", pasterka, msza itd.
No może, bo z moich obserwacji rodzinnych to inaczej widziałem od opowieści przymusowej pracy do podtrzymania rodzin w kupie. Widzisz, to zależy od kwestii, co kto wierzy i jak jest zaprogramowany i ma stosunek do własnej wartości. Ja nigdy nie robiłem dla kogoś poza własną usługę jako majster i jako najemnik uderzeniówka wyciągając z tarapatów kar za zwłokę i lipne pseudo umowy.
Robiłem, kiedy chciałem i co chciałem, bo od dzieciaka jestem buntownik i coś mi w tym świecie nie grało. Proste zasady są proste umowa słowna i zdziwiłbyś się, jaka jest rzeczywistość. Na steemit już coś na ten temat pisałem i dla jakiej gwiazdeczki i firmy ratowaliśmy ...ciekawe jak czas potrafi pokazać rzeczywistość, ona zawsze się zweryfikuje.