Dzisiaj moja mama obudziła mnie o godzinie 5:40. Zapomniałem, że miałem ją odwieźć dzisiaj do pracy z rana. Rozkojarzony szybko ubrałem spodenki, koszulkę z surykatką na tle księżyca, skarpetki w kropki marki Happy Socks i udałem się na dwór, aby odprowadzić samochód z posadzki sąsiada. Przywitała mnie temperatura 5 stopni i zmarznięte szyby w naszym Subaru Tribeca. Jak przywitał mnie mróz to mnie mocno rozbudziło. Nie boję się mrozu, codziennie biorę zimny prysznic. Wpływa bardzo pozytywnie na zdrowie. Może kiedyś o tym zrobię dłuższy wpis.
Po powrocie do domu obudziłem mojego młodszego brata do szkoły i obejrzałem parę odcinków Scissor Seven na Netflixie. Bajeczka wykonana przez chińczyków zaskoczyła mnie swoim humorem i płynnym przejściem do poważnych aktów historii. Dowiedziałem się o tym od pewnego, polskiego kanału o tematyce anime, bułka. Polecam, chłop tworzy super materiały.
Po paru odcinkach poszedłem spać od 8 do 12, ponieważ zeszłej nocy spałem tylko niespełna 4 godzinki. Potem mama poprosiła mnie abym pojechał z nią do miasta. Poszła do solarium, a ja na mieście czekałem na nią. Miało być tylko 15 min, a przedłużyło się to do 40. Podziwiałem uroki Nidzicy w tym czasie. :)
Parę dni wcześniej mój ojciec kupił straszaka dla ptaków w postaci orła. Od tamtego momentu orzeł lata sobie nad naszą altanką. Można go nawet z daleka ujrzeć kiedy przechodzi się chodnikiem obok torów. Po pośmianiu się z tego zrobiliśmy z rodzinką grilla z karkówką. W takich momentach cieszę się, że jestem Polakiem. :D