Mamy w Gdańsku taki wiadukt. Czasem jest on nazywany wiaduktem niebieskim. W odróżnieniu od żółtego z centrum miasta. Powstał w 1914 roku. Nie wiem, czy to stal z Rudy Śląskiej jak to miało miejsce w przypadku żółtego.
Dzisiaj był bohaterem mojego dnia. Niczego nie dokonał, no ale przemierzałem go wszerz i wzdłuż. Głównie po schodach.
Może w ramach samokształcenia kilka słów kim byli bracia Lewoniewscy. To nie częsty przypadek by dwaj mężczyźni byli patronami jakiejś ulicy. Kojarzę jeszcze ulicę Jana i Macieja Kilarskich w Oliwie oraz Żwirki i Wigury. Jak widać lotników nieraz zestawia się razem.
Lewoniewscy pochodzili z Sokółki, ale przez lata mieszkali w Sankt Petersburgu gdzie urodzili się "wiaduktowi" bracia. Pierwszy z braci to Józef a drugi to Zygmunt. Młodszy bardzo szybko zapisał się do Armii Czerwonej. Dzięki temu jego rodzina mogła zgromadzić środki na powrót do kraju. Po kilkunastu latach Lewoniewscy wrócili do niepodległej Polski, ale bez Zygmunta gdyż ten walczył wówczas w Armii Czerwonej.
Kariera braci rozwijała się odtąd równolegle. Józef został lotnikiem w Wojsku Polskim, a Zygmunt w Armii Czerwonej.
Zygmunt robił karierę w lotnictwie Sowietów. Był bohaterem, pilotem polarnym. Brał udział w lotach ratunkowych w poszukiwaniu rozbitków. Polecam poczytać o historii statku Czeluskin i rozbitkach czekających na pomoc na dryfującej krze lodowej. Próbował jako pierwszy przelecieć z ZSRR do USA lecąc nad biegunem północnym. Zginął właśnie w próbie przelotu na tej trasie w 1937 roku.
Józef startował w zawodach lotniczych konkurując ze Żwirką i Wigurą. Zainteresował się lotami długodystansowymi. Otoczył Rzeczpospolitą, potem poleciał do Grecji, planował także podróż dookoła świata. Zginął tak jak Żwirko i Wigura - tragicznie podczas próby bicia rekordu najdłuższego lotu samolotem bez lądowania. Samolot Zygmunta Lewoniewskiego rozbił się w okolicach Kazania w 1934 roku.
Tyle krótkiej historii braci - przy okazji kurierskiej mikrorajzy przez wiadukt łączący Strzyżę i Zaspę.
Wiadukt ten ma pewną niedogodność. Jadąc rowerem trzeba się zdecydować czy jedziemy lewą stroną, czy prawą. Droga rowerowa idzie tylko prawą stroną i prowadzi zupełnie gdzie indziej niż chodnik po lewej.
Może zrzut ekranu z widoku satelitarnego:
Jadąc z punktu A do B najczęściej wybieram noszenie roweru po schodach. Ostrożna jazda po chodniku też jest jakąś opcją. #kierowcyczasymniewiedzo
Z wiaduktem tym jest też związana pewna ciekawostka tektoniczna. Ucierpiał on w czasie trzęsienia ziemi z 2004 roku. Przez następne dwa lata trwały prace naprawcze. Pamiętam to jak dziś (to trzęsienie ziemi). Spoglądaliśmy na siebie z uśmiechem - mama i ja - myśląc "Co to jest?". Jakby młot pneumatyczny kuł ścianę, ale nic nie słychać. Przy drugim wstrząsie trzymałem lustro w przedpokoju.
Czas na pozostałe informacje z dnia "odpoczynku" na rowerze. Nie był to do końca odpoczynek bo jednak wyszło 25 km, ale po wczorajszym kręceniu byłem wykończony. Do pracy wyjechałem 3 godziny później niż zwykle. Należał mi się odpoczynek. Szczegóły w tabelce i na mapce.
Korzystałem z:
https://superhistoria.pl/dwudziestolecie-miedzywojenne/115323/historia-braci-lewoniewskich.html
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zygmunt_Lewoniewski
https://pl.wikipedia.org/wiki/SS_Czeluskin
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io