Bing-watching or watching TV series normally? / Bing-watching, czy normalne oglądanie seriali?

in english •  3 years ago 

s.jpg

Source of photo: https://facet.dlastudenta.pl/artykul/serialowy-maraton-czyli-czym-jest-binge-watching,132294.html

Until recently (about a year ago I changed my mind) I was a bing-watching fan. As for me, just like with "a few" other people, I was always pissed off that I had to watch 1 or 2 episodes a week on TV (sometimes more or much more - like in the case of DBZ on Polish TV, where I think every day 2-3 episodes flew). It always pissed me off that I have to sit in front of the TV at a specific time, instead of watching myself when I want, how I want and as much as I want. The advent of Netflix has been a salvation for me, as has many people who have suffered from a similar problem. My little dreams came true at last. Before, I could only do this with anime - I waited for the cartoon to finish airing, downloaded episodes via torrents, and watched the whole thing over the weekend. While it did not bother me at first, after a few years I noticed that many things were missing from me (did my friend from op.com.pl, in fact, realize it when we talked about anime bing-watching). It's like we read a book too quickly - like we've seen it all, but due to the pace of absorbing the following chapters, we forgot about the cool details. Information had no way of taking root in our head. Then I had a period in my life when I watched some series and anime for the second time + I watched several series on a regular basis ("Hunter x Hunter" and "Jojo's Bizarre Adventure", at the beginning every 2-3 weeks, then as God commanded - 1 episode per week, similar was the case with "Space Brothers", although the breaks were longer - 5, sometimes 8-weeks) and it was one of the most enjoyable periods when it comes to watching movies and series that I remember in my life. However, it was another 2.3 years before I wanted to return to this way of watching.

The last series I watched in this way was the 2nd season of "The Witcher" and a bit earlier "Kingdom" (anime, not a Netflix series). I wish I had done that in the 2nd case - so many epic scenes didn't hit me as hard as my friends who were gradually dosing themselves this comic or its animated adaptation. At this point, I decided to watch the next series (and series of films) less frequently. For example, 2 episodes a day (3-5 in the case of anime), I will also try to divide the show during the weekends - into the morning and evening one. On ordinary days it will be much easier - I have to watch a maximum of 2 anime episodes or one episode of a series because I get up to work before 6.00 am. Such a compromise between bing-watching and a limited number of episodes per week is, in my opinion, the best solution if we want to absorb content quickly and enjoy it. Aside from the fact that we will have more pleasure, we will have more time to "digest" this content within ourselves. We will be able to think about them better, they will have a greater impact on us. Many of us like to eat to the max (which can be applied to everything - these are our habits and a trait of selfish, human nature), but the saying "less is more" didn't come out of nowhere. It is worth sacrificing temporary, intense pleasure for the sake of long-term satisfaction - this feeling is fuller and will stay with us for longer. Plus, waiting for a sequel will be less frustrating. I also see another argument, although this does not apply to everyone - by dosing episodes in this way, it will be easier for us to talk to colleagues or friends from the Internet or work. Netflix successfully killed it, but it is enough to remember "Game of Thrones" or an example from many years ago - "Lost". I do not know about you, but for me it was an obligatory element of everyday conversations with my peers from school or colleagues from work. You can speculate about the next episodes, interpret the events, comment on the threads we saw. In the case of Netflix, we could only summarize the whole thing or talk about the best scenes, because most of us (or at least many) watched the whole thing in a few days. For me, it was redundant for a long time, and I didn't understand the people who complained about Netflix's policy of casting the entire season at once (fortunately now they're splitting it into two halves - well that's good for them, the hype on the series will last longer, because it usually looked like it) so that the topic was loud for 2-3 weeks and then a fresher topic appeared). I only realized their point of view when I watched GoT seasons 6 and 7 with my UK mates. It seems like an unnecessary feeling, but it is a bit of fun when you can talk about it live and exchange observations.

This is what it looks like with me. What do you think about it? Do you consume the entire season at once, or do you dose your episodes for a week, two or many weeks, like it was before the era of high-speed internet? Share your viewing methods.

Do niedawna (mniej więcej rok temu zmieniłem zdanie) byłem miłośnikiem bing-watchingu. Jeśli chodzi o mnie, to podobnie jak u "kilku" innych ludzi, zawsze mnie wkurzało to, że muszę oglądać 1 lub 2 odcinki na tydzień w telewizji (czasem więcej lub dużo więcej - jak np w przypadku DBZ w polskiej telewizji, gdzie chyba codziennie leciały 2-3 odcinki). Zawsze wkurzało mnie to, że muszę usiąść przed telewizorem o konkretnej godzinie, zamiast oglądać sobie kiedy chcę, jak chcę i ile chcę. Nadejście Netflixa było dla mnie zbawieniem, tak samo, jak dla wielu ludzi, którzy cierpieli na podobny problem. W końcu spełniły się moje małe marzenia. Wcześniej mogłem tak robić tylko z anime - czekałem aż kreskówka skończy swoją emisję, ściągałem odcinki poprzez torrenty i oglądałem całość przez weekend. O ile na początku mi to nie przeszkadzało, o tyle po kilku latach zauważyłem, że wiele rzeczy mi umyka (czy w zasadzie uświadomił mnie w tym kolega z op.com.pl, gdy rozmawialiśmy o bing-watchingu anime). Coś jakbyśmy przeczytali zbyt szybko jakąś książkę - niby wszystko to widzieliśmy, ale przez tempo pochłaniania kolejnych rozdziałów, zapomnieliśmy o fajnych szczegółach. Informacja nie miała możliwości, by się zakorzenić w naszej głowie. Potem miałem taki okres w swoim życiu, że oglądałem niektóre seriale i anime po raz drugi + kilka serii oglądałem na bieżąco ("Hunter x Hunter" i "Jojo's Bizarre Adventure", na początku co 2-3 tygodnie, potem jak pan Bóg przykazał - 1 odcinek na tydzień, podobnie było ze "Space Brothers", choć tam przerwy były dłuższe - 5, a czasami 8-tygodniowe) i był to jeden z najprzyjemniejszych okresów, jeśli idzie o oglądanie filmów i seriali, jaki pamiętam w swoim życiu. Nim jednak zechciałem powrócić do tego sposobu oglądania, to minęły znowu 2,3 lata.

Ostatnim serialem, jaki oglądałem w ten sposób, był 2 sezon "Wiedźmina" oraz nieco wcześniej "Kingdom" (anime, nie serial od Netflixa). Żałuję że zrobiłem tak w 2 przypadku - przez to wiele epickich scen, nie uderzyło mnie tak mocno, jak moich znajomych, którzy sobie stopniowo dawkowali ten komiks lub jego animowaną adaptację. W tym momencie postanowiłem, że kolejne seriale (oraz serie filmów) będę oglądał z mniejszą częstotliwością. Np. 2 odcinków dziennie (w przypadku anime 3-5), postaram się też dzielić seans podczas weekendów - na ten poranny i wieczorny. W zwykłe dni będzie to dużo prostsze - muszę oglądać maksymalnie 2 epizody anime lub jeden odcinek serialu, bo wstaję do pracy przed 6.00 rano. Taki kompromis między bing-watchingiem, a ograniczoną ilością odcinków w tygodniu, jest moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem, jeżeli zależy nam jednocześnie na szybkim pochłanianiu treści, jak i rozkoszowaniem się nimi. Pomijając fakt, że będziemy mieli więcej przyjemności, to będziemy mieli więcej czasu na "strawienie" tych treści wewnątrz siebie. Będziemy mogli je lepiej przemyśleć, będą miały na nas większy wpływ. Wielu z nas lubi się nażreć na maxa (co można odnieść do wszystkiego - takie są nasze przyzwyczajenia i cecha egoistycznej, ludzkiej natury), ale powiedzenie "mniej znaczy więcej", nie wzięło się znikąd. Warto poświęcić tymczasową, intensywną przyjemność, na rzecz długotrwałej satysfakcji - to uczucie jest pełniejsze i zostanie z nami na dłużej. No i oczekiwanie na kontynuację będzie mniej frustrujące. Dostrzegam też jeszcze jeden argument, choć ten nie dotyczy każdego - dawkując sobie odcinki w ten sposób, będzie nam łatwiej porozmawiać z kolegami, czy znajomymi z internetu lub pracy. Netflix to skutecznie zabił, ale wystarczy sobie przypomnieć "Grę o Tron", czy przykład sprzed wielu lat - "Lost". Nie wiem jak u Was, ale u mnie był to obowiązkowy element codziennych rozmów z rówieśnikami ze szkoły lub kolegami z pracy. Można spekulować o kolejnych odcinkach, interpretować wydarzenia, komentować wątki, które zobaczyliśmy. W przypadku Netflixa mogliśmy jedynie podsumować całość lub pogadać o najlepszych scenach, bo większość z nas (lub przynajmniej wielu), oglądało całość w kilka dni. Dla mnie było to zbędne przez długi czas i nie rozumiałem ludzi, którzy narzekali na politykę Netflixa wrzucania całego sezonu na raz (teraz na szczęście dzielą go na dwie połowy - cóż, dobrze dla nich, hype na seriale dłużej się utrzyma, bo zazwyczaj to wyglądało tak, że temat był głośny 2-3 tygodnie, a potem pojawiał się świeższy temat). Zrozumiałem ich punkt widzenia dopiero wtedy, gdy oglądałem 6 i 7 sezon GoT z kolegami z UK. Niby niepotrzebne uczucie, ale daje to trochę frajdy, gdy można porozmawiać o tym na żywo i wymienić się spostrzeżeniami.

Tak to wygląda u mnie. A co Wy myślicie na ten temat? Pochłaniacie cały sezon na raz, czy dawkujecie sobie odcinki na tydzień, dwa albo wiele tygodni, tak jak to było przed erą szybkiego internetu? Podzielcie się swoimi sposobami na oglądanie.

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE BLURT!